Search
Generic filters
Wspomnienia

Jan Kobuszewski

19.04.1934 - 
28.09.2019 -
Z wielkim żalem, smutkiem, bólem, niezgodą i niedowierzaniem żegnamy Jana Kobuszewskiego, aktora teatralnego, filmowego, telewizyjnego i estradowego, wybitnego artystę, któremu największą popularność przyniosły role komediowe, choć zadebiutował i przez wiele lat znakomicie odnajdywał się na scenie ujawniając niewątpliwy talent dramatyczny.

Na scenach teatrów: Młodej Warszawy, Klasycznego, Polskiego, Narodowego i łódzkiego Teatru Nowego, zanim na cztery dziesięciolecia trafił do warszawskiego Kwadratu, wcielał się w postaci z repertuaru klasycznego i współczesnego, polskiego i światowego, wśród których choćby: Simeonow-Piszczyk Borys Borysowicz, właściciel ziemski w „Wiśniowym sadzie” Czechowa, Biondello w „Poskromieniu złośnicy”, Oswald w „Królu Learze” i Oberon w „Śnie nocy letniej” Szekspira, Homer w „Złotej wieży” Swinarskiego, Signor Panfilio w „Beatrix Cenci” i Mefistofel w „Kordianie” Słowackiego, Ojciec Paisij w „Braciach Karamazow” Dostojewskiego, Papkin w „Zemście”, Rotmistrz w „Damach i huzarach” Fredry, czy Doktor i Pelikan w dwóch inscenizacjach Dziadów” Mickiewicza.

Losy zawodowe splotły się jednak z dziejowymi sprawiając, że teatr „niepoważny” i estrada uzależniły Go od siebie stając się na długo artystycznym domem. A my, widzowie, egoistycznie zaakceptowaliśmy ten stan, bowiem w tym szalonym świecie, pełnym zbyt wielu chwil trudnych i smutku, łaknęliśmy uśmiechu, beztroskiego śmiechu, takiego mocnego, serdecznego, aż do bólu, najlepszego na świecie lekarstwa na troski i cierpienia. Chłonęliśmy tę obłędną vis comica, bawiliśmy się razem z Nim, Nim samym i tym co i jak mówił.

I pomyśleć, że gdyby ichtiologia wciągnęła Go na dobre a matematyka okazała się jednak pasją, nie byłoby Jana Kobuszewskiego – ulubieńca widowni zarówno teatrów, w których debiutował i zagrał role dramatyczne, poważne, tragiczne, jak i scen komediowych, które stały się gościnnymi po solidarnym odejściu wraz z częścią zespołu Narodowego po usunięciu z niego Kazimierza Dejmka.

Gdyby nie splot zdarzeń i okoliczności, być może ten dramat wessałby Go tak mocno, że nigdy nie „odważyłby” się go porzucić a my nie poznalibyśmy Kobusza dającego radość, wytchnienie i „nurzającego” widza w rozrywce najwyższej próby.

Gdyby nie Wiesław Michnikowski, który zaprotegował Go do Kabaretu Dudek a żona nie namówiła na tę „próbę”, być może nie cytowalibyśmy rozkosznych fragmentów tekstów skeczy, które dzięki Jego aktorstwu i swoistej, soczystej interpretacji, mimo upływu lat, nadal żyją i są powtarzane przez kolejne pokolenia na czele z sekwencją nieustannie, jak się okazuje, aktualną, że: „Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom”. I należy to podkreślić „wężykiem, wężykiem…”

Gdyby nie Dudek, być może nie zagościłby w Kabareciku Olgi Lipińskiej z Panną Basieńką, Krysieńką i całym rozkosznym, niezapomnianym zespołem znakomitych artystów.

Czas płynął nieubłaganie i mimo deklaracji złożonej jeszcze nie tak dawno, że „Póki żyję, będę grał!”, powoli wycofywał się z tego artystycznego „frontu” wybierając częściej mazurski spokój, czemu trudno się dziwić, bo to miejsce niezwykle piękne i urokliwe. Tylko widzowie czuli się opuszczeni i zawiedzeni, bowiem nie mogli już doznać tej czystej przyjemności obcowania z artystą oddzielonym od nich jedynie barierą scenicznej rampy.
Rozumieliśmy i szanowaliśmy, choć nie bez żalu, tę decyzję. Dzisiaj, osieroceni, pozostajemy pełni tęsknoty za Panem Janem mając świadomość i tym razem nieznośną pewność, że już nigdy nie wyrwie się z mazurskich pieleszy, żeby spotkać się z publicznością i przyjaciółmi w teatrze.

Odszedł wybitny artysta, primus inter pares polskiego aktorstwa, oddany sprawie Ambasador Domu Artystów Weteranów w Skolimowie, Stowarzyszony w Związku Artystów Scen Polskich od ponad sześćdziesięciu lat, przyjęty przez Kapitułę Członków Zasłużonych Stowarzyszenia do jej elitarnego grona, pełen radości życia i poczucia humoru, również na swój temat, życzliwy, serdeczny i wielkiej kultury Kolega.

Drogi Panie Janie, Janie, Panie Janeczku, Janku, Kolego, Przyjacielu!

Zapadłeś w nasze serca i tam pozostaniesz na zawsze…

Żegnaj!

Zobacz również