Search
Generic filters
Wspomnienia

Krzysztof Kalczyński

04.05.1937 - 
10.09.2019 -
Nagle, w pełni sił twórczych, mając jeszcze wiele planów zawodowych, szykując się do kolejnych prób i aktorskich wcieleń, odszedł nasz kolega i przyjaciel Krzysztof Kalczyński, stowarzyszony w ZASP-ie od ponad półwiecza aktor teatralny, filmowy, radiowy i telewizyjny, muzyk, absolwent Wydziału Reżyserii Muzycznej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie…

…oraz Wydziału Aktorskiego krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, gdzie w 1964 roku zagrał w spektaklu dyplomowym postać Michała w „Pierwszym dniu wolności” Kruczkowskiego i Ćmę w „Straconych zachodach miłości” Szekspira.

Z Szekspirem spotkał się w swojej karierze jeszcze wielokrotnie. Na scenie gdańskiego Teatru Wybrzeże, w którym zagościł na kilka lat zanim na stałe związał się z Warszawą i teatrami: Klasycznym, Studio, Narodowym i Nowym, zadebiutował rolą Patroklesa w „Troilusie i Kresydzie”. Był Klaudiem w „Wiele hałasu o nic”, Księciem Orsino w „Wieczorze Trzech Króli, albo co chcecie”, czy Lysimachusem w „Peryklesie władcy Tyru”.

Miał być muzykiem – kontrabasistą, potem wiolonczelistą zaangażowanym jako niespełna osiemnastolatek na koncerty w Poznańskiej Filharmonii. Nieszczęśliwy wypadek przerwał tę dobrą passę zmieniając też zawodowe plany. Studia na wydziale Reżyserii Muzycznej zaprowadziły go do warszawskiej Wytwórni Filmowej, gdzie pełnił funkcję operatora dźwięku. W tym czasie grał też na wiolonczeli w spektaklu „Henryk VI na łowach” Bogusławskiego w Teatrze Narodowym. Atmosfera tego miejsca pewnie sprawiła, że postanowił zamienić smyczek na kostium zdając na Wydział Aktorski w Krakowie, gdzie wśród profesorów spotkał tak wybitne osobowości, jak Halina Gallowa, Marta Stebnicka, wspomniana wcześniej Halina Gryglaszewska a w grupie kolegów przyszłe tuzy aktorstwa.
Pierwszy sezon teatralny po zakończeniu krakowskiej edukacji przyniósł mu kilka dużych ról. Wcielił się w tym czasie w postaci: Eilifa w „Matce Courage” Brechta i Ryszarda w „Henryku VI na łowach” Bogusławskiego asystując tu również reżyserowi Andrzejowi Szalawskiemu, Jacka Worthinga w „Moim bracie niepoprawnym” Oskara Wilde’a, czy Franka w „Pani Dally ma kochanka” Williama. Grał w „Zmierzchu” Babla, „Horsztyńskim” Słowackiego, był Don Alonzem i tytułowym molierowskim Don Juanem, Aemiliusem Regulusem w sztuce „Kajus Cezar Kaligula” Rostworowskiego, czy Roderigiem w „Księżnej d’Amalfi” Webstera. Grał Fredrę, Strindberga, Schaeffera, Mickiewicza, Iwaszkiewicza.

Na ekranie zadebiutował rolą Maćka w filmie Jana Rutkiewicza „Zakochani są między nami”. Pokazał się w filmach „Con amore”, „Hallo Szpicbródka”, „Ostatnia misja”, „Mała matura 1947” i w serialach: „Stawka większa niż życie”, „Rzeka kłamstw”, „Modrzejewska”, „Pensjonat Pod Różą”, „Na Wspólnej”, czy w „Klanie”.
Reżyserzy często powierzali mu role amantów. To nie dziwi, był bowiem jednym z najprzystojniejszych artystów, którego uroda nie gasła, a z upływem lat nabierała patyny i szlachetniała. Może sprawił to charakter, natura człowieka dowcipnego, a nie zawistnego, energicznego, pełnego poczucia humoru, ciepła, życzliwości, serdeczności dla kolegów i miłości, którą darzył najbliższych – dzieci, wnuczęta a przede wszystkim żonę Halinę, aktorkę, z którą przeżył piękne lata i pracował do ostatnich chwil wypełniając wspólne życie strofami poezji.

Obdarzony umiejętnością dowcipnego, barwnego snucia opowieści zdążył jeszcze w tym roku wydać spisane wspomnienia „Moje boje, pojedynczo i we dwoje”.

Żegnając swojego ojca, córka Anna zamieściła wpis: „napisał nam książkę, żebyśmy o niczym ważnym i zabawnym w jego życiu nie zapomnieli. Jakby przeczuwał, że jego dni są policzone. To było wspaniałe życie, myślę, że niebo jest od dziś bardziej kolorowe. Tylko nam tu wszystkim bardzo smutno”.

Krzysiu – niebo z tobą na pewno jest bardziej kolorowe, ale na razie od paru dni płacze razem z nami.

Żegnaj!

 

Zobacz również